Dziś, jak to zaznaczył w swojej refleksji Ksiądz Arcybiskup 
już wiemy, jak przeżyliśmy dzień 14 grudnia. To niewątpliwie dzień 
szczególny, którego nie przeżywali ludzie przed nami i pewnie wielu 
po nas. Oto Namiestnik Chrystusa na ziemi ogłasza w Kościele powszechnym 
dzień postu i modlitwy. To apel nie do przecenienia i trudny do doraźnego 
zrozumienia. Były ogłaszane posty, nabożeństwa przebłagalne, ekspiacyjne. 
Dotyczyły one jednak parafii, dzielnic czy czasem poszczególnych 
krajów, w których szalała epidemia, zdarzały się wielkie profanacje. 
Nigdy jednak nie ogłaszano takiej szczególnej krucjaty w całym Kościele.
  Kiedyś, po kolejnej wizycie Ojca Świętego w szpitalu, 
głośno opowiadano o pewnej scenie, wydarzeniu. Nie jest to oczywiście 
pewnik, może tylko niesprawdzona informacja, ale bardzo obrazowa 
i przejmująca. Podobno Ojciec Święty często leżał krzyżem w swojej 
kaplicy. Odkrył tę tajemnicę Jana Pawła II jego osobisty sekretarz 
i zwrócił uwagę, że to szkodzi zdrowiu Ojca Świętego. Wtedy podobno 
miał usłyszeć takie słowa: Gdybyś ty wiedział to, co ja wiem, leżałbyś 
krzyżem całymi dniami. Jak zaznaczyłem, to obiegowa wieść. Niemniej 
bez obawy błędu można powiedzieć, że Jan Paweł II wie wiele i skoro 
poprosił o taki post, to był to akt znamienny. 
  W dniu postu postanowiłem sprawdzić, jak realizuje się 
on we wspólnocie miasta biskupiego nad Sanem. 
  Najpierw wzruszająca informacja od dzieci z przedszkola 
i pierwszej klasy. Rozpromienione przyszły do domu i poinformowały 
babcię, całe dumne, że dzisiaj (w dniu postu) nie jadły cukierków. 
Na stół wysypały się owe "wyposzczone" cukierki. Doraźną nagrodą 
było wzruszenie babci i łzy uradowanej cioci. Tak dzieci. Wieczorem 
postanowiłem zobaczyć, jak na apel Papieża odpowiedzieli dorośli. 
  Najpierw był Sielec, taka wiejska dzielnica Krównik czy 
Przemyśla. Wzruszenie babci i cioci udzieliło się tym razem mojej 
osobie. Podjechawszy pod bramę lokalu o symptomatycznej nazwie "Szalony 
Młyn" wyczytałem: "W czasie Adwentu dyskoteka nieczynna. Zapraszamy 
26 grudnia". Różne rzeczy słyszałem o tym miejscu, które teraz widziałem 
po raz pierwszy. Jednak postałem tam chwilę i pomyślałem, że trzeba 
o tym napisać. Nieważne, czy właściciel stracił, czy też dochodów 
wielkich tam nie było. Miał jednak odwagę płynącą, jak sądzę, z wiary 
i wierności tradycji, że zrezygnował z dochodów w Adwencie i dał 
świadectwo. Piękne.
  Pomyślałem wieś, lub peryferie miasta. Jest jeszcze miasto. 
Pojechałem do słynnego "Olimpu", dziś już nazywającego się nieco 
inaczej. Cisza. Wychodzący z lokalu, pewnie właściciel, omiótł ciekawie 
wzrokiem mój samochód i pojechał do domu.
"Olimp" był też zamknięty.
  Dziennikarze mówią - dobra wiadomość, to żadna wiadomość. Adrenalina 
niesłusznych oczekiwań na ostry artykuł opadła i pozostała radość 
napisania czegoś dobrego. Jednak dziennikarski nerw nie dał mi spokoju. 
W bocznej ulicy biegnącej od ulicy 3 Maja jest wszak inny lokal. 
Podobno na dziś awangardowy. Pojechałem. No i okazało się, że "cywilizacja" 
postępu została w mieście uratowana. U "Szpaka" zabawa po pachy. 
Ostra muzyka, równie ostre pokrzykiwania. Tutaj religijny ciemnogród 
nie zakłócił cywilizacyjnego postępu. Bałem się wejść, ale muzyka 
i chwiejne kroki opuszczającego lokal klienta powiedziały wszystko. 
Program rozrywek proponowany w tym lokalu nie uznaje pustki. Zawsze 
coś się dzieje i w piątki i w dni postu - po prostu zawsze. 
  Chciałem wyrazić szczere podziękowanie nieznanym mi decydentom "
Szalonego Młyna" i dawnego "Olimpu". Dzięki za to może nieuświadomione, 
ale naturalne świadectwo wiary i solidarności z ludźmi, którym ten 
post miał pomóc w odzyskaniu pokoju, który jest darem Boga, tak niebacznie 
niszczonym przez człowieka. Zaś "cywilizacyjnie poprawnej" dyskotece, 
jej właścicielom życzę, by odczuli kiedyś smak międzyludzkiej solidarności. 
Z ludzkością jest jak w rodzinie, tyle, że tego może nie widać. Przykre 
jeśliby w Państwa rodzinie zagościło nieszczęście, a wasi bliscy, 
zamiast wam współczuć szaleliby w swoich domach na prywatkach i bankietach. 
Warto o tym pomyśleć.
  A może młodzi, którzy w roztargnieniu, młodzieńczej arefleksyjności 
sprofanowali prośbę Ojca Świętego, w ten świąteczny czas zabawią 
się gdzie indziej, a nie w miejscu, w którym wykorzystano ich młodzieńczą 
nieuwagę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
