Teoretycznie rok 1970 zaczynał się całkiem nieźle. W marcu utworzono Uniwersytet Gdański i udało się obrócić o 78° Pałac Lubomirskich w Warszawie. Górnik Zabrze zremisował na Stadionie Śląskim z AS Romą, czym zapewnił sobie finał w Pucharze Zdobywców Pucharów, a w kinach rozpoczęto emisję filmu Jak rozpętałem II wojnę światową.
Wielki krok naprzód
Reklama
W życiu codziennym nie było już tak różowo. Polacy dawno już zdążyli zapomnieć euforyczny październik 1956 r. Władysław Gomułka – I sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, dążąc do maksymalnej samowystarczalności Polski, zarzynał gospodarkę. Do sprzedaży na Zachodzie nadawały się wyłącznie surowce, zwłaszcza węgiel. By zaoszczędzić, w pierwszej kolejności rezygnowano z importu towarów konsumpcyjnych. Gomułce nie były one zresztą potrzebne. Skrajnie skąpy sam mieszkał z żoną w małym, ciasnym mieszkaniu. Palił najtańsze papierosy, w dodatku przy pomocy tzw. lufki, żeby je dopalać do końca. A i tak często przełamywał je na dwa, dzięki czemu paczka wystarczała na dłużej. Co gorsza, uważał, że inni powinni żyć tak jak on. Do strajkujących w 1967 r. pracowników FSO Żerań powiedział: „Co wy się burzycie, przecież w końcu robotnik szynki nie je, tak że was to nie dotyczy. Ja wam powiem, że ja jako robotnik miałem przed wojną dwie koszule, a wy na pewno macie teraz po pięć-sześć koszul co najmniej, więc jest postęp czy nie ma postępu?”. Popularna anegdota głosiła, że podczas jednego ze swoich rozwlekłych przemówień Gomułka miał stwierdzić: „Przed wojną Polska znajdowała się na skraju przepaści, lecz teraz zrobiliśmy wielki krok naprzód”. Ale ludziom, którym nie wystarczało do pierwszego, nie było do śmiechu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wrogie eksponaty szkolne
Informacje o tym, czego nie było w ówczesnych mediach, a co naprawdę myślało i robiło społeczeństwo, miały dostarczać tajne służby. Z ich doniesień powstawały comiesięczne raporty kierowane do władz partyjnych i państwowych. W Częstochowie, szczególnie inwigilowanej ze względu na sanktuarium jasnogórskie, dostarczaniem takich raportów w 1970 r. zajmował się ppłk Władysław Syjota – zastępca komendanta miejskiego i powiatowego Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa.
W raportach wiele miejsca wypełniał opis tego, co się działo na Jasnej Górze: który z biskupów przyjechał i co powiedział w kazaniu; jakie pielgrzymki i w jakiej liczbie stawiły się w sanktuarium; z kim spotykali się goście z zagranicy i o czym rozmawiali. Służba Bezpieczeństwa interesowała się bieżącą działalnością Kościoła lokalnego, wypowiedziami poszczególnych duchownych, a także nastrojami w zakładach pracy i stanem zaopatrzenia w sklepach. W raporcie z lipca dostrzeżono np. „dotkliwie odczuwany brak masła”, ale główną troską piszącego raport był list episkopatu Polski „zawierający w sobie niewątpliwe aspekty polityczne, o zdecydowanie wrogim wobec ludowego państwa charakterze (...) nawiązujący do tzw. cudu nad Wisłą sprzed lat 50-ciu, kiedy to wojska polskie dowodzone przez Piłsudskiego brały udział w agresji państw zachodnich na młodą republikę radziecką”.
Reklama
We wrześniu ppłk Syjota zajmuje się głównie wrogą działalnością byłych żołnierzy Armii Krajowej, „którzy przekazują do szkolnych izb pamięci swoje eksponaty. Stwarzają tym samym wrażenie, że to jedynie Armia Krajowa prowadziła walkę z wrogiem”. A w dodatku „omawiane środowisko lansuje teorię o napiętej i pachnącej prochem sytuacji politycznej. Ich zdaniem, b. członkowie organizacji o orientacji prolondyńskiej powinni utrzymać stały kontakt między sobą, wzajemnie sobie pomagać, gdyż przyjdzie czas, iż ta jedność może się bardzo przydać”.
Winna telewizja
W kolejnym raporcie, omawiającym sytuację w październiku 1970 r., autor przyznaje, że „przemysł nie nadąża z produkcją nowych, bardziej atrakcyjnych, a tym samym i bardziej poszukiwanych wyrobów konsumpcyjnych. Stwarza to tego rodzaju sytuację, że ludność pozbawiona możliwości nabycia poszukiwanych przez nią artykułów przemysłowych wydaje znacznie większe fundusze na kupno artykułów spożywczych”. Krążą już plotki o planowanej podwyżce cen.
Ale jego większą uwagę przyciągały pogłoski krążące wśród robotników częstochowskich zakładów o „przerwach w pracy w pewnych przedsiębiorstwach na terenie kraju”. Tym razem SB odpowiedzialnością obciążyło... telewizję, która „zbyt wiele miejsca poświęca w swych dziennikach informacjom na temat strajków podejmowanych przez organizacje związkowe i klasę robotniczą krajów kapitalistycznych. Wywołuje to dyskusje wśród naszych załóg na ten temat i prowadzi do rozważań w rodzaju – «Oni tam mogą robić takie rzeczy, a nam jest nie wolno»”.
Kogo za to bić
Reklama
W listopadzie sytuacja była już poważna. Obok braku żywności w sklepach zaczyna brakować także węgla na zimę. Syjota raportował: „W społeczeństwie narastają pogłoski na temat podwyżki cen niektórych artykułów. Podwyżka ta ma być rzekomo wprowadzona z dniem 1 stycznia 1971 r. I objąć ma nie tylko pewne artykuły przemysłowe, ale również takie towary powszechnego spożycia jak: mięso, wędliny, masło, tłuszcze roślinne, tłuszcze zwierzęce, chleb, wyroby czekoladowe, herbatę, kakao, konserwy mięsne itp. Kolportowaniu tego rodzaju pogłosek, skwapliwie podejmowanych przez wszelkie elementy opozycyjne, sprzyja brak właściwej działalności propagandowej ze strony środków masowego przekazu”. W dodatku społeczeństwo przestało się bać władzy. Krążą złośliwe wierszyki, na zebraniach coraz częściej padają kłopotliwe pytania. Niewłaściwie zachował się nawet członek PZPR, aktor Stanisław Mikulski. Na spotkaniu z częstochowskimi kolejarzami stwierdził, że „w latach międzywojennych polskie koleje były wzorem punktualności, a że teraz tak nie jest, że są niedociągnięcia i bałagan, to nie jest winą wyłącznie samych kolejarzy. «Już wy wiecie, kogo należy za to bić» (...). Ta wypowiedź, powitana została przez uczestników spotkania śmiechem i brawami”.
Sytuacji nie pomogło podpisanie w Warszawie układu o podstawach wzajemnych stosunków między PRL a RFN, w którym Niemcy w praktyce uznali oficjalnie granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej. Gomułka był bardzo dumny z tego faktu. Służby jednak donosiły: „Wrogie środowiska klerykalne twierdzą, że początkiem rozmów był osławiony list do episkopatu Niemiec – chcą odebrać Gomułce zaszczyt”. Kościół w dodatku, „próbując kształtować nastroje społeczeństwa”, wystosował list na uroczystość Chrystusa Króla i „wzywa do jedności braterskiej i poszanowania życia ludzkiego”.
12 grudnia 1970 r., na 11 dni przed świętami Bożego Narodzenia, ogłoszono znaczną podwyżkę cen produktów żywnościowych. Tego Polacy już nie wytrzymali.
